trzy dni których nigdy dość - weekend
Komentarze: 3
Jestem zły. Z powodu pierdoły jak zwykle. Tym razem funkcję pierdoły pełni Outlook Express. Zbuntował się i nie chce działać. Co prawda nie zawieram milionowych umów handlowych przez maila, ale jest mi on potrzebny do nie mniej istotnych czynności (konkretnie do sprawdzania czy na którymś z czytanych przeze mnie blogów pojawiła się nowa notka). Prawda, że równie ważne? :-P
To były bardzo miłe 2 doby. Wiem, że to okropne co piszę, ale było tak głównie dlatego, że moi rodzice wybyli na weekend. Nikt się w związku z tym nie awanturował, nie truł mi, nie zlecał "niezwykle istotnych i trudnych zadań, których samemu się absolutnie wykonać nie da" (przykład? sprawdzenie repertuaru kinowego w necie podczas gdy gazeta z rzeczonym rozkładem leży 70 cm od dłoni...). Żeby jednak nie było, że tylko źle piszę o rodzicach - przywieźli mi w prezencie szary bluzo-sweter z zamkiem błyskawicznym na całej długości frontu. Nice and warm :-)
Odezwał się Radek i obiecał podrzucić kasetę z 2. meczem finałowym NBA (zaczyna się za godzinę, około 3 naszego czasu). Ta znakomita wiadomość pozwoli mi iść spać po skończeniu tej notki i nie będę próbował tak jak ostatnio oglądać meczu przez sieć za pomocą transmisji on-line w telewizji chilijskiej (czy coś w tym stylu). I tak się nie dało normalnie patrzeć bo obraz skakał i się "wieszał" co 10 sekund... :(
Zadanie na jutro (w zasadzie dziś) : poświęcić więcej czasu na naukę. (znając mnie małe szanse)
P.S. A poczta się dalej nie chce odbierać, ani z wp ani z onetu. GRRRRR
Uwielbiam jak nie ma u mnie w domu rodzinki.. i mam cały dom dla siebie.. zyc nie umierac, robisz co chcesz, i nie sluchasz zadnych narzekan ze szklanka nie stoi tam gdzie jej miejsce :P
no własnie poucz się troche.. przydało by sie :) hihi.. ja nic nie sugeruje:)
Dodaj komentarz