Archiwum 16 czerwca 2005


cze 16 2005 film, rozmowa, plany na sobotę
Komentarze: 3

Oglądałem "Skazanych na Shawshank". Znowu. Nie wiem który raz. Kocham ten film. Jakbyście mnie zapytali o mój ulubiony i miałbym czas się zastanowić to pewnie podałbym właśnie ten tytuł. To jeden z tych przypadków gdy obraz dorównuje książce. Choć jest ona tak świetna, że sztuką byłoby ją popsuć. Jest to opowieść pełna optymizmu i nadziei, ale nie podanej w nachalny, przesłodzony sposób. Nie pomija niemiłych wątków (np. problemów z "siostrami", ale odsłania je delikatnie, z takim hmmm...niedopowiedzeniem, gdy kamera znika za rogiem).I pokazuje taką przyjaźń o której można marzyć. Taką, w której można sobie powiedzieć wszystko i nie obawiać się odtrącenia...

Rozmawiałem dziś ze znajomą. Spotyka się z chłopakiem. Dowiedziałem się dziś, choć trwa już to około 2 miesięcy. Bała się mojej reakcji (poniekąd słusznie), bo on ma kogoś. W dodatku to nie pierwszy taki jej przypadek (nie, nie w życiu... w tym roku !!!!). Nie pochwalam zdecydowanie tego. Sam cierpiałem nie tak dawno z takiego powodu. I czasem rozmawiając z nią na tematy związków, seksu itp. stwierdzam, że chyba pochodzę z innej planety. Nie wierzę, że winna jest tylko jedna osoba. Co z tego, że ona nie ma nikogo i to on zdradza?? Ona o tym wie i godzi się na to. Luźna znajomość bez zobowiązań... kolejna... Martwię się o nią. Robi krzywdę, jemu, bardziej tamtej dziewczynie i również sobie. Może nie teraz, ale kiedyś może trafić na kogoś na kim będzie jej zależeć bardzo. A potem może się okazać, że znajdzie się po tej drugiej stronie barykady. Napatoczy się jakaś dziewczyna (dajmy na to "ruda") i co? Złość, bezsilność, rozgoryczenie, nienawiść. Poza tym jest młodą, inteligentną, atrakcyjną osobą. Stać ją na więcej, a nie taki związek, o którym sama mówi, że "nic z niego nie będzie". To po co to ciągnąć? Ani jej tak nie zależy, ani on tego wart. Skoro zdradza tamtą może to zrobić ponownie. Ale nie o tym w zasadzie miałem pisać. W rozmowie padło zdanie, które mnie poruszyło trochę w środku. Coś w stylu: " Faceci są gorsi. To on kogoś ma, ja nie mam zobowiązań". No i tak się zacząłem zastanawiać czy faceci są gorsi. Bo ja nie znam osobiście przypadku, żeby kumpel kumplowi "podebrał" dziewczynę, a koleżanka koleżance faceta i owszem... A jak Wy myślicie? Jakieś doświadczenia?

Zaczyna się nowela robić więc kończę i idę spać. Powiem tylko jeszcze, że w sobotę jadę z A. na urodziny do koleżanki, która przyjeżdża na weekend z Berlina (Socrates). Jutro może prezent kupię. Ćwierć wieku, nono... Teraz to już z górki ;-P    Grill ma być, mniam :D

chandler : :