Komentarze: 8
Jest taki angielski film p.t. "Wszystkie stworzenia duże i małe" (m.in. A.Hopkins, młodziuchny :-) Rzecz o weterynarzu, jego asystencie, zdobywaniu zaufania, miłości, a potem w tle rozpoczynająca się właśnie II wojna światowa. Trochę śmiesznie, czasem poważniej. To teraz ja napiszę o moich prywatnych stworzeniach i przygodach z nimi. W zasadzie to mini-fotoblog ;)
1. GACEK
"Pamięć dobra, ale krótka" mawiają i tutaj sprawdza się to co do joty. Zapomniałem opisać tę małą przygodę w notce o wyjeździe w Tatry. Otóż ostatniego dnia wieczorem siedzieliśmy sobie z moim kochaniem jedząc obiado-kolację, gdy nagle z położonej obok kuchni wleciało jakieś małe stworzonko i zawracając błyskawicznie nad naszymi głowami przez uchylone drzwi udało się w górę domu, to jest do części mieszkalnej. Moje słonko udało się więc do kuchni (w której jak się okazało były otwarte drzwi na podwórko) do naszych znajomych górali (którzy akurat gościli zaprzyjaźnione małżeństwo z sąsiedztwa) i mówi: "Przepraszam, ale tutaj wleciał jakiś wróbelek..." A na to sąsiadka-góralka: "Gacek! Tak jak na moich imieninach!" A widząc zadziwioną minę mojego kochania (otwarte w zdumieniu usta i duuuże okrągłe oczy) dodała mniej pewnym głosem: "No... nietoperz". Faktycznie wróbelek okazał się malutkim nietoperzem, którego złapanie w koc w celu wypuszczenia na dworze zajęło jakieś 10 minut przy akompaniamencie krzyków i pisków, gdy wystraszone zwierzątko uciekając furkotało skrzydłami w niewielkiej odległości od twarzy...
2. ŚWIERSZ GIGANT
W ostatni piątek złapałem z bratem świerszcza. Dużego. Naprawdę dużego. Przepraszam za jakość zdjęć - kamerka jest jaka jest, a przy słabym i sztucznym świetle robi się bardzo kiepsko. Mimo to wybrałem takie zdjęcie na którym widać drania dość dokładnie. Ten w słoiku to świerszcz, w tle mój brat - nie pomylcie się... A na drugim dokładamy nasze dłonie do słoika, żeby pokazać rozmiar owada. Miał dobre 7 cm. Ale najlepsze jest to, gdzie go schwytałem. Jadę sobie wieczorem samochodem, podziwiam piękny księżyc (chyba pełnia - czyżby to działało nie tylko na wilkołaki, ale i na świerszcze???), filuję w prawe boczne lusterko, a na lusterku siedzi owad, który je w połowie zasłania... Zwoliniłem nieco z zamiarem zatrzymania się przy pierwszej nadażającej się okazji i wykonania zdjęć aparatem z komórki. Tak też zrobiłem i sądziłem, że świerszcz zaraz grzecznie się pożegna i zniknie. A tu proszę - spodobała mu się jazda i przespacerował się przez pół przedniej szyby aż na dach i tam dojechał ze mną aż do domu (nie spadł skubaniec mimo prędkości 40-70 km/h). A rano wypuściłem go przed blokiem mojego kochania na zieloną trawkę, bo u mnie tylko beton...
3. PAPUGA
Po wypuszczeniu świerszcza odwoziliśmy moją babcię i ciocię (siostrę mamy) do rodziny w Jarosławiu. Podróż minęła bez przygód. Za to na miejscu okazało się, żę rodzina ma papugę. Papuga jest dość często wypuszczana z klatki i lata sobie swobodnie po mieszkaniu. Ma swoje ulubione miejsca do siadania, a jest dość towarzyska i bezpośrednia. Oto dowód :-) W ten oto sposób ujawniłem swe oblicze...