Archiwum 14 sierpnia 2005


sie 14 2005 Urzędy, wakacje w mieście i inne różności...
Komentarze: 4

Czas od powrotu do teraz mijał mi na bieganiu po urzędach (ZUS - brrrr, US - brrrr), biurach, hurtowniach i zbieraniu świstków, oddawaniu świstków, kupowaniu świstków i odbieraniu faktury coby mieć szanse odzyskać własne (niewielkie na szczęście) pieniądze. Bez przesady - nie było tak źle, ale dość hmmm... upierdliwie ?? (to chyba dobre słowo). No cóż tata na urlopie, a ktoś to musiał zrobić. Poza tym coś tam niby notatki czytam, ale jeszcze nadal bardziej wakacjuję. Byłem np. z kochaniem w kinie na "Pan i pani Smith". Mnie się tam taki czarnawy humor podoba, niech sobie inni mówią co chcą. Pewnie, że przesadzili z ilością wybuchów i innych takich. Ale ten dialog w vanie... "A mówiłem, że widziałem twojego tatę w TV..." :-D Poza tym smażymy sobie placki ziemniaczane w ilościach hurtowych i do tego robimy sos jogurtowo-ogórkowo-czosnkowy. Pychaa !!! Wróciła też z Socratesa koleżanka i było sympatyczne spotkanie w pubie Camelot (nieznane mi wcześniej miejsce, ale fajne, studenci złotówka na lanym piwie taniej - za okazaniem legitki). Co prawda wąskie grono, ale zawsze miło spędzić czas grając w darts (rzutki) albo słuchając przezabawnych angdotek o podróży Berlin - Łódź pociągiem z 7 przesiadkami. No i ten spokój w domu (brat na obozie, rodzice też wyjechani)... Lodzio-miodzio :D Ale wszystko co dobre się kończy i czas do nauki bo kampania wrześniowa (bynajmniej nie wyborcza) coraz bliżej... :(

chandler : :
sie 14 2005 Uzależnieni
Komentarze: 7

Czyli Tomek, Radek i ja. Poprzedni weekend znów w męskim gronie, "zmarnowany" (?) m.in. na naszą rywalizację w lidze włoskiej :P Tu obserwacja - jak któryś przegrywa (na razie Radek) to kombinuje jakby tu się znów najszybciej spotkać i się "odkuć". Efekt taki, że przychodzą potem smsy, że niby długi weekend, że dużo czasu, że może by tak... No i co? I ostatecznie lądujemy na kilka godizn u Tomka z 3 kompami i zapasem żarcia :) Pozdrawiam serdecznie wszystkich graczy w cokolwiek oraz uzależnionych od przeróżnych rzeczy. W sumie jak powiedziała mama Tomka (przemiła osoba, chodząca dobroć) "lepsze takie uzależnienie niż inne". I tej wersji będziemy się trzymać do końca :)

chandler : :
sie 14 2005 Pogłoski
Komentarze: 2

Pogłoski o porwaniu mnie przez kosmitów są zdecydowanie przedwczesne i przesadzone :) Po prostu jakoś tak wyszło, że dopiero teraz się zabieram za uzupełnianie zaległości na blogu.

Po pierwsze wyjazd w Tatry z moim słoneczkiem był bardzo udany. Nie przeszkodziło nam w tym również takie prawdziwe (dosłowne, że tak powiem) słoneczko, które przez pierwsze 3 dni starało się utrudnić wszelkie próby wypadów w góry, dolinki i spacerki po okolicy. Pierwszego dnia spiekliśmy się na amen (zwłaszcza w okolicach karczków :) a potem nie było wcale lepiej. Pokój mieliśmy na poddaszu - duchota nieprzeciętna, chłodno zaczynało się robić około 22 (no może nei do końca tak chłodno, hehe :-D W sobotę nasi znajomi górale-gospodarze zaprosili nas na grilla z alkoholem co zaowocowało tym, że niedzielę spędziliśmy leeeeeniwie. Zresztą właśnie w niedzielę zaczęło padać i kropiło aż do czwartkowego wyjazdu mniej lub bardziej. Okazało się, że moje buty do chodzenia po górach się jednak nie do końca do tego celu nadają i poobcierały mi nóżki w typowych (pięta) i mniej typowych (małe palce u stóp - są zdecydowanie za wąskie) miejscach do krwi... Cóż jeszcze? Zakupiłem trochę oscypków i podarki dla rodzinki (m.in. bardzo fajną koszulkę dla brata - jak się zgodzi to wrzucę tu jego zdjęcie w niej). Jakby ktoś się wybierał do Bukowiny T. to polecam pensjonat "Krystyna" - Długa 7, naprzeciwko nowego kościoła :) Można się też wybrać na spacery po okolicy - na Litwinkę albo pod most na Białce (szczególnie gdy upały szaleją) - rzucanie kamieniami do rzeki to fantastyczna zabawa na gorące dni ;-P Acha i jakby ktoś chciał smacznie zjeść to w Bukowinie może być "U Michałków" (naprzeciwko poczty), a w Zakopanem "Żabi dwór" (jakieś 150 m w dół od wejścia do TPN do Doliny Strążyskiej).

Jadąc "tam" zjechaliśmy z A4 na Chrzanów i dalej Zator, Wadowice, Suchą Beskidzką, Zawoję, Jabłonkę i Czrny Dunajec. Tłok mniejszy i śliczne widoki (szczególnie Przełęcz Krowiarki, choć zimą chyba zbyt duży hardcore). Zatrzymaliśmy się w Wadowicach, aby zwiedzić dom Ojca Świętego - razem z nami wparowała tam m.in. jakaś azjatycka wyczieczka :) No i skonsumowaliśmy po kremówce, mniam.

A jadąc z powrotem zajrzeliśmy do Ikei w Krakowie. Kupiłem solidną szklankę do piwa/soku za 2 złote, parę pierdółek do domu, a poza tym zaczęliśmy dyskusję o gustach meblowych (no wiecie, tak przyszłościowo jakby co). Wygląda na to, że w gustach się różnimy nieco, ale oboje jesteśmy zdolni do negocjacji więc szanse na porozumienie są.

A teraz kończę tę notkę i piszę kolejną.

chandler : :