Archiwum sierpień 2005


sie 24 2005 polskie ZOO??
Komentarze: 8

Jest taki angielski film p.t. "Wszystkie stworzenia duże i małe" (m.in. A.Hopkins, młodziuchny :-) Rzecz o weterynarzu, jego asystencie, zdobywaniu zaufania, miłości, a potem w tle rozpoczynająca się właśnie II wojna światowa. Trochę śmiesznie, czasem poważniej. To teraz ja napiszę o moich prywatnych stworzeniach i przygodach z nimi. W zasadzie to mini-fotoblog ;)

1. GACEK

"Pamięć dobra, ale krótka" mawiają i tutaj sprawdza się to co do joty. Zapomniałem opisać tę małą przygodę w notce o wyjeździe w Tatry. Otóż ostatniego dnia wieczorem siedzieliśmy sobie z moim kochaniem jedząc obiado-kolację, gdy nagle z położonej obok kuchni wleciało jakieś małe stworzonko i zawracając błyskawicznie nad naszymi głowami przez uchylone drzwi udało się w górę domu, to jest do części mieszkalnej. Moje słonko udało się więc do kuchni (w której jak się okazało były otwarte drzwi na podwórko) do naszych znajomych górali (którzy akurat gościli zaprzyjaźnione małżeństwo z sąsiedztwa) i mówi: "Przepraszam, ale tutaj wleciał jakiś wróbelek..." A na to sąsiadka-góralka: "Gacek! Tak jak na moich imieninach!" A widząc zadziwioną minę mojego kochania (otwarte w zdumieniu usta i duuuże okrągłe oczy) dodała mniej pewnym głosem: "No... nietoperz". Faktycznie wróbelek okazał się malutkim nietoperzem, którego złapanie w koc w celu wypuszczenia na dworze zajęło jakieś 10 minut przy akompaniamencie krzyków i pisków, gdy wystraszone zwierzątko uciekając furkotało skrzydłami w niewielkiej odległości od twarzy...

2. ŚWIERSZ GIGANT

W ostatni piątek złapałem z bratem świerszcza. Dużego. Naprawdę dużego. Przepraszam za jakość zdjęć - kamerka jest jaka jest, a przy słabym i sztucznym świetle robi się bardzo kiepsko. Mimo to wybrałem takie zdjęcie na którym widać drania dość dokładnie. Image Hosted by ImageShack.us Ten w słoiku to świerszcz, w tle mój brat - nie pomylcie się... Image Hosted by ImageShack.us A na drugim dokładamy nasze dłonie do słoika, żeby pokazać rozmiar owada. Miał dobre 7 cm. Ale najlepsze jest to, gdzie go schwytałem. Jadę sobie wieczorem samochodem, podziwiam piękny księżyc (chyba pełnia - czyżby to działało nie tylko na wilkołaki, ale i na świerszcze???), filuję w prawe boczne lusterko, a na lusterku siedzi owad, który je w połowie zasłania... Zwoliniłem nieco z zamiarem zatrzymania się przy pierwszej nadażającej się okazji i wykonania zdjęć aparatem z komórki. Tak też zrobiłem i sądziłem, że świerszcz zaraz grzecznie się pożegna i zniknie. A tu proszę - spodobała mu się jazda i przespacerował się przez pół przedniej szyby aż na dach i tam dojechał ze mną aż do domu (nie spadł skubaniec mimo prędkości 40-70 km/h). A rano wypuściłem go przed blokiem mojego kochania na zieloną trawkę, bo u mnie tylko beton...

3. PAPUGA

Po wypuszczeniu świerszcza odwoziliśmy moją babcię i ciocię (siostrę mamy) do rodziny w Jarosławiu. Podróż minęła bez przygód. Za to na miejscu okazało się, żę rodzina ma papugę. Papuga jest dość często wypuszczana z klatki i lata sobie swobodnie po mieszkaniu. Ma swoje ulubione miejsca do siadania, a jest dość towarzyska i bezpośrednia. Oto dowód :-) Image Hosted by ImageShack.us W ten oto sposób ujawniłem swe oblicze...

chandler : :
sie 19 2005 cyrk / na co zwracasz uwagę u płci przeciwnej...
Komentarze: 6

"Już od rana w całym mieście ludzie podekscytowani bo przyjechał chodzą wieści cyrk wspaniały z Danii. Chodźcie bo pokaz słonia, patrzcie - męski duecik no i kobita z brodą - bawmy się jak dzieci". To cytat z piosenki p.t."Cyrk" z repertuaru Jacka Kleyffa czy też może kabaretu Salon Niezależnych, która doczekała się różnych przeróbek (ja usłyszałem ją po raz pierwszy w wykonaniu Elektrycznych Gitar. Swoją drogą kto jeszcze pamięta ten zespół? Ech, to był czasy...) a która ma pewne odniesienie do dalszej części notki... Ale do rzeczy: parę dni temu na blogu ambiwalencji wywiązała się dyskusja nt wyglądu, zwracania na niego uwagi. I rzuciłem pytanie : na co Ty zwracasz uwagę poznając osobę płci przeciwnej? Ponieważ nie udzieliłem odp, pozwolę sobie zrobić to tutaj. Jest to kwestia skomplikowana. Myślę, że mogę wymienić uśmiech, oczy, ogólnie twarz, ważne jest też to jak ta osoba się zachowuje - czy jest wesoła, z poczuciem humoru, lubi się bawić (nie wiem czemu ale założyłem, że takie spotkanie nowych osób to albo nasiadówa w domu, ew.pubie albo wyjście do klubu). Prawda jednak jest taka, że ciężko poznać inną osobę i bardzo ją polubić, zaufać od razu. Na to potrzeba czasu i obserwacji jaki ma charakter. Tak też pisała większość osób. Czyli, że nie tylko wygląd zewnętrzny ale i wnętrze ma znaczenie. W sumie budujące :) Bywają jednak przypadki prawie beznadziejne (a czasem wręcz tragiczne) kiedy wnętrze schodzi na plan dalszy.

UWAGA! DALSZ CZĘŚĆ NOTKI NIE MA NA CELU OBRAŻENIA KOGOKOLWIEK, OSOBY NADWRAŻLIWE PROSZĘ O WYBACZENIE, NAPRAWDĘ NIE CHCIAŁEM. :)

Taki właśnie przypadek spotkałem wczoraj z bratem w supermarkecie. Przypadek był panią sprzedającą wędliny. I wszystko byłoby OK, pani była miła i się uśmiechała tylko te jej wąsy... Jak to wyrazić... Były zdecydowanie bardziej dorodne od zarostu mojego brata. Ja wiem, że hormony itp. itd. i różne przypadki już widziałem, także wśród rówieśniczek, ale czegoś takiego jeszcze nie. Kurde, pani nie posiada najpewniej lusterka ani szczerej i życzliwej osoby która by coś doradziła. Przecież nawet jak organizm świruje to można go "naprostować" choćby za pomocą maszynki do golenia...

chandler : :
sie 19 2005 ciamajda
Komentarze: 2

Ciamajda czyli ja. Od małego nie znosiłem przechodzenia przez ogrodzenie. Nigdy nie byłem jakoś super sprawny, gibki  itd. i nie szło mi to tak sprawnie jak rówieśnikom co rodziło czasem uśmiechy prowadzące do jeszcze większej niechęci i rozlicznych kompleksów (leczyłem się, ale oko nadal lata... ;-) O fakcie rozdarcia spodni o drut kolczasty nie wspomnę... No więc dziś zostałem niejako zmuszony przeżyć swą traumę na nowo. Odwiedzałem babcię na działce, a prócz niej przebywa tam daleka ciotka oraz brat cioteczny (od IX idzie do gimnazjum) oraz pies. Przebywała też piłka, ale nieszczęśliwym trafem znalazła się u sąsiadów (wyjechanych od początku miesiąca). Jak się okazało nie był to pierwszy taki przypadek i wujek Jacek (ojciec w/w brata ciotecznego) umie przechodzić na drugą stronę przez siatkę i w ogóle jest połączeniem He-Mana z Supermanem... A że mogłem się spodziewać że relacja zostanie puszczona w rodzinie dalej + towarzyszyło mi moje kochanie (przed którym nie mogę wyjść na totalnego ofermę, nie?) postanowiłem również zostać super bohaterem. Po siatce się nie dało. Po pierwsze mam duże stopy (numer buta 45/46) i za chiny ludowe nie wetknę ich w te drobne otwory, a jak już znalazłem inny punkt zaczepienia przy słupku to siatka się nieco zatrzęsła (ma się te wagę), co ostatecznie zniechęciło mnie do tej drogi. Udało się natomiast przez bramę (klamka to bardzo użyteczny przedmiot przy wspinaczce - można na niej postawić nogę). Problemem okazało się zejście (dwukrotne) z bramy na dół. Niestety skok był jedynym skutecznym, ale zarazem bolesnym wyjściem (me cudne czerwone buciki mają jak się okazało cholernie cienkie podeszwy, co w zetknięciu z betonem wylanym po obu stronach bramy niekoniecznie stanowi ich zaletę...). I teraz powiem jeszcze tylko jedno - AUUUUU :-/

chandler : :
sie 19 2005 alterglobalistka?
Komentarze: 3

Anty czy też jak kto woli alterglobaliści mają szansę powiększyć swe szeregi o moją rodzicielkę. Czemu? Służę wyjaśnieniem. W naszej kamienicy miał przedwczoraj miejsce wyciek. Na ścianie pojawiła się plama, panowie specjaliści podejrzewali pęknięcie rury. Dodatkowo u nas w domu nawaliła spłuczka od toalety więc trzeba było używać miednicy. Na okres sprawdzania czy pękła (rura) oraz naprawy spłuczki zostało nam przykazane aby nie spuszczać wody. Cóż jednak zrobić gdy potrzeba przyszpili (a tak stało się z moją mamą)? Poradziłem jej wizytę w pobliskim McDonaldzie. Mamunia bez zwłoki się tam udała, ale wróciła nieszczęśliwa po kilku minutach z informacją, że toaleta tylko dla klientów, a na drzwiach wprowadzono klawiaturę numeryczną (kod uzyskiwało się po złożeniu zamówienia-umieszczają go na paragonie). Odstawszy kilka minut w kolejce z zamiarem zakupu czegokolwiek, np.małej coli mamcia stwierdziła, że jest ona za długa (tzn. kolejka nie cola ;-) i wróciła na łono rodzinnego domu gdzie dzielnie wytrwała jakoś (spacer pomógł czy co? ;-) Wycwanili się swoją drogą w tym McDonaldzie, nie ma co...

chandler : :
sie 14 2005 Urzędy, wakacje w mieście i inne różności...
Komentarze: 4

Czas od powrotu do teraz mijał mi na bieganiu po urzędach (ZUS - brrrr, US - brrrr), biurach, hurtowniach i zbieraniu świstków, oddawaniu świstków, kupowaniu świstków i odbieraniu faktury coby mieć szanse odzyskać własne (niewielkie na szczęście) pieniądze. Bez przesady - nie było tak źle, ale dość hmmm... upierdliwie ?? (to chyba dobre słowo). No cóż tata na urlopie, a ktoś to musiał zrobić. Poza tym coś tam niby notatki czytam, ale jeszcze nadal bardziej wakacjuję. Byłem np. z kochaniem w kinie na "Pan i pani Smith". Mnie się tam taki czarnawy humor podoba, niech sobie inni mówią co chcą. Pewnie, że przesadzili z ilością wybuchów i innych takich. Ale ten dialog w vanie... "A mówiłem, że widziałem twojego tatę w TV..." :-D Poza tym smażymy sobie placki ziemniaczane w ilościach hurtowych i do tego robimy sos jogurtowo-ogórkowo-czosnkowy. Pychaa !!! Wróciła też z Socratesa koleżanka i było sympatyczne spotkanie w pubie Camelot (nieznane mi wcześniej miejsce, ale fajne, studenci złotówka na lanym piwie taniej - za okazaniem legitki). Co prawda wąskie grono, ale zawsze miło spędzić czas grając w darts (rzutki) albo słuchając przezabawnych angdotek o podróży Berlin - Łódź pociągiem z 7 przesiadkami. No i ten spokój w domu (brat na obozie, rodzice też wyjechani)... Lodzio-miodzio :D Ale wszystko co dobre się kończy i czas do nauki bo kampania wrześniowa (bynajmniej nie wyborcza) coraz bliżej... :(

chandler : :