Archiwum 30 maja 2005


maj 30 2005 ŁÓDŹ - miasto przeklęte...
Komentarze: 1

Wersja dla lubiących reklamy: ŁÓDŹ - nie dla idiotów ;-)

No bo przeanalizujmy: łowcy skór, rodzice ćwiartują wąłsne dzieci i chowają w beczkach, policja na juwenaliach strzela ostrymi nabojami a teraz dochodzi jeszcze: CBŚ i jego "twórcza metoda zdobywania środków na działania operacyjne policji" (czytaj handel zrekwirowanymi prochami), remont ściany konstrukcyjnej pewnego budynku (obecnie bliżej znanego jako kupa gruzu). Szczerze mówiąc to już nie pamiętam co tu jeszcze miałem wpisać, wniosek i tak się sam nasuwa - to jest miejsce w którym normalnie żyć ciężko. Do tego dochodzą jeszcze mniejsze kwiatki utruwające życie obywatelom: Nermala napadli w autobusie w biały dzień i pogrozili nożem, mojej siostrze ciotecznej na Juwenaliach zwineli plecak (klucze,dokumenty,książka do francuskiego,kurtka...), a mnie w chwili największego triumfu polskiego piłkarza od 18 lat chcieli lać. A wyglądało to tak: po meczu Milan-Liverpool wyszliśmy w 4 z pubu skandując radośnie na całą ulicę: "JUREK DUDEK - JUREK [klap klap klap]" itd. Zatrzymało się dwóch facetów ABS (absolutny brak szyi) i BMW (bardzo mało włosów) i zaczeli przybijać piątki i się integrować "w imię Jurka". Ja skoczyłem do siebie do mieszkanka po szampana. Wracam na dół na ulicę i widzę nieco odmienną scenerię... Na Pietrynie stoi samochód jakiejś firmy ochroniarskiej (w środku 2 na czarno). Jeden z 2 wcześniej wymienionych osobników gada coś z ochroniarzami a drugi... naciera na kuzyna usiłując kopnąc go z półobrotu w twarz! Na szczęście był jeszcze bardziej zalany niż my i szło mu opornie. Dwóch pozostałych moich kumpli stoi z boku, a nawet wygląda na to, że się lekko oddalają. Ja napity, wqwiony chamstwem i licząc na wsparcie jakby co ochrony zaczynam na kolesia bluzgać. Korzyść - zostawia kuzyna. Nie miałem za bardzo czasu tego świętować, gdyż skierował swą agresję na mnie (hmmm...czemuż to?? małe bluzgi nie powinny go tak zdenerwować ;-D Widząc to lekko daję w tył i łąpię butelkę za szyjkę (tak na wszelki wypadek, bić sięi tak nie umiem). Przemiły mój interlokutor w tym momencie wznosi okrzyk : "chodźcie chłopaki, wpierdolimy im !" (czy coś w tym stylu). Kumple, podobnie jak i ja lekko speszeni odciągneli mnie i jakoś udało się wyjść nam bez szwanku. Jak się okazało ochroniarze byli oczywiście kumplami panów ABS/BMW... I tacy ludzie mają cokolwiek chronić? To miej nas Boże w opiece!! Tak to jest jak małpie (nie obrażając małp) da się jakaś "władzę". Wiadomo-chce się popisać przed stadem. Brrr

P.S. fajny cytat z księdza: "cieszmy się z radością" :-D (popieram, mimo wszystko)

chandler : :