Najnowsze wpisy, strona 7


cze 27 2005 moje życie jak ściernisko...
Komentarze: 7

Pole pole łyse pole
Ale mam już plan
Pomalutku bez pośpiechu
Wszystko zrobię sam

Tu na razie jest ściernisko
Ale będzie San Francisko
A tam gdzie to kretowisko
Będzie stał mój bank

Mam to w nosie że sąsiedzi
Mówią o mnie świr...

Przeczytałem ostatnio taki cytat: "Pamiętaj, że nawet najlepszy plan działania nie zastąpi samego działania". To jest czasem mój problem-zbyt łatwo się poddaję. Czas w końcu wziąć się w garść i zrobić coś ze swoim życiem, które przecieka niezauważenie przez palce...

Od soboty lepiej rozumiem pewien stereotyp o kobietach - ten, że zakupy poprawiają humor. Jestem dumnym posiadaczem czerwonych butów. Zdania są podzielone, od opinii pozytywnych z lekką dozą zazdrości do wyzywania od klaunów i oskarżeń o kompletny brak gustu. Ważne jest to, że MNIE się podobają no i są niesamowicie wygodne. :)


Image Hosted by ImageShack.us
chandler : :
cze 24 2005 Pamiętam !
Komentarze: 1

Jejku, nie wiem czego niektórzy się spodziewają... Chyba będziecie rozczarowani, niestety.

Pamiętam bardzo dobrze jak dostałem pierwszy cukierek od swojego dziadka...eee...ściema, nie pamiętam tego faktu ani tym bardziej "marki" cukierka i mojego wieku :P   Otóż kolega podesłał mi ostatnio emocjonalnego maila nt Tsubasy, czyli wyświetlanego kiedyś w Polonii 1 (tak tak dzieci - magiczna stacja, kompatybilna z TELE 24 :) serialu pt."Kapitan Hawk". Wygrzebal gdzies linka do francuskiej strony, ale i tak jak stwierdził "wspomnienia odżywają". No ba!! Zerknąłem na osloskop i proszę bardzo - jest! Ściągam sobie pierwsze 8 odcinków. Za mangą/anime jakoś nie przepadam (uraz spowodowany kontaktami z kolegą-maniakiem w młodości), ale ten serial... Te mecze toczone potem na ulicach. Nie wiem czy ktoś jeszcze pamięta Kapitana Hawka i wie o czym mówię, ale ja najbardziej lubiłem Misaki'ego. No i jakoś od tego czasu ulubionym numerem na koszulce była 11. Nie żadna tam dycha i uwielbienie dla Tsubasy (jak 90% populacji) tylko wlasnie taki solidny pomocnik. Może wynikało to z realnej oceny umiejętnosci?? Bo za asa to ja nigdy nie mogłem uchodzić i nigdy nie będę... To by było na tyle jak chodzi o wspomnienia z dzieciństwa.

Pamiętam również (co zdarza mi się ostatnio bardzo rzadko) o czym śniłem. Wiem, że byłem w Kanadzie (po co nie mam pojęcia) tzn. pamiętam, że z kimś rozmawiałem o tym, że tam byłem i już wróciłem. A potem byłem pilotem samolotu, lądowałem na lotnisku Lublinek. Na pokładzie była moja chrzestna z córką i babcia oraz ... Jan Paweł II. A co dziwniejsze wiedziałem, że jestem za sterami samolotu, a jednocześnie miałem go (dosłownie) w ręku, tak jak zabawkę i próbowałem go wyhamować przed wieżą kontrolną (było trudno tak jakbym naprawdę zatrzymywał toczącą się maszynę rękami). Ktoś wie jak to zinterpretować? :)

A notka teraz zamiast wieczorem bo niespodziewanie nocowałem u Radka. Takie tam wieczorne gadki o "życiu i śmierci" przy piwku i serkach pleśniowych (ale rano nie robiłem jajecznicy ;) Miło się tak czasem spotkać, po prostu porozmawiać, pomarzyć, zrelaksować.

chandler : :
cze 23 2005 dementi
Komentarze: 5

Śpieszę zawiadomić, że wbrew pozorom żyję. Pogłoski o mej śmierci były zdecydowanie przewczesne i przesadzone :) Nie piszę bo nie mam do powiedzenia nic ciekawego, a podobno milczenie jest złotem. Upojne czerwcowe dni spędzam z kodeksem usiłując zgłębić tajniki prawa cywilnego, ale jakoś nie za bardzo to idzie. W ramach oderwania się robię różne ciekawsze rzeczy. Dziś np. oglądałem z Radkiem w pubie powtórkę 6, meczu finału NBA. No i się kapkę wnerwiłem. Nie po to powstrzymuję się przed sprawdzeniem wyniku od rana do 14, unikam włączenia jakiejkolwiek strony w necie, która mogłaby mi to zdradzić itp. żeby jakiś bałwan z Canal+ w przerwie wyświetlił wielką planszę z napisem "Transmisja 7. meczu San Antonio Spurs - Detroit Pistons w piątek o 2.45". No mamusiu kochana... Czy im się wydaje, że wszyscy znają wynik, bo oglądali mecz o 3 w nocy? Zero pomyślunku. Całą zabawę miałem zepsutą. W dodatku liczyłem, że Spurs wygrają a tu klapa. Dodam, że gra toczy się o niebagatelną stawkę. Bez zbędnych szczegółów - jeśli wygrają SAS Radek musi dokonać na moją rzecz zakupu w kwocie do 50 PLN. Jak Detroit to będziemy mieli remis i nikt nikomu nic nie kupuje (nie licząc innego zakładu "piłkarskiego" o tej samej stawce, który już jest rozstrzygnięty na moją korzyść, hehe).

Babcia się ostatnio gorzej czuła, martwię się, choć już jest lepiej. Ale nie chcę o tym za bardzo pisać. Jutro może skrobnę coś o młodych latach (no młodszych w każdym razie..., w pewnym sensie :)

chandler : :
cze 20 2005 słowotok
Komentarze: 4

Piątkowy najazd Hunów (czytaj rodziny bliższej i nieco dalszej) udało się mi przetrwać bez strat własnych. Szczęśliwie wyszło tak, że miejsc przy stole było akurat dla gości, ale ja już się nie zmieściłem. Mogłem więc spokojnie siedzieć w ostatnim pokoju z kuzynem (którego drugi raz w życiu na oczy widziałem - lat 17) i oglądać siatkówkę. Na mojego brata (ten sam rocznik co kuzyn) nie było co liczyć, bo wrócił właśnie z 3 dniowego wypadu do Zakopca, więc musiał uzupełnić dzienną dawkę kompa ;-) Zresztą on i tak żadnego sportu nie lubi (od miesiąca próbuję go namówić żeby się wybrał ze mną na kosza albo basen, ale to zadanie niewykonalne - coś jak ja z nauką ;-) Olbrzymim plusem było to, że uniknąłem zgrai ciotek co to mnie widzą raz na kwartał albo rzadziej i zasypują gradem określeń i pytań na których wysłuchiwanie niekoniecznie mam ochotę. No sami wiecie : "A tititi bobasku..." "Aleś Ty wyrósł..." "A jak tam narzeczona..." itp. itd. Trochę przesadzam, ale tylko trochę.

W sobotę na koszu było bardzo fajnie. Grało mi się dobrze i to nie tylko w obronie, ale też nieco w ataku. Większości z Was nic to oczywiście nie powie, ale może ktoś z mniejszości się uśmieje czytając więc powiem tylko, że Adidas dobrał sobie Ryśka, Śliwę i Tośka, co nie zmienia faktu, że Ja, Łukasz, Adidas junior i Danek (znacie to określenie - "niebezpieczny zawodnik, może trafić z każdej pozycji"? Danek to żywe zaprzeczenie, może z każdej pozycji spudłować :) daliśmy im łupnia w pierwszej 20tce. Potem było gorzej, ale zrobiliśmy transfer w celu wyrównania składów i już całkiem dobrze się skończyło. Co najważniejsze szyi nie uszkodziłem :)

A wieczorkiem bardzo miła imprezka urodzinowa u koleżanki w Łowiczu. Żarcia potąd. No i dawno nie było okazji i towarzystwa, żeby się wódeczki napić w większych ilościach (szkoda tylko, że Monika nie wie, że przydaje się ją wcześniej włożyć do zamrażalnika...). W dodatku przywiozła ze sobą koleżankę z Berlina - Charlotte (Francuzka), którą rozpijaliśmy (trzymała się dzielnie). W ogóle to bardzo pozytywnie ją odebrałem, uśmiechnięta, chciała się bawić (a przecież obcy kraj i ludzie) no i wbrew stereotypom o żabojadach bardzo sprawnie mówiła po niemiecku i angielsku więc problemów z komunikacją nie było. Atrakcją główną był jednak niespełna półtoraletni Jaś, syn koleżanki Moniki, który został ubrany w "dorosły" sweter i biegał po ogródku z rękawami w okolicach pięt. No faaaajne są takie małe dzieci (hmmm, a może by tak własne? :-) Wyjazd naprawdę pozytywny, bo się bałem, że nudno będzie (jak to bywa, gdy się miesza towarzystwa), a nawet tańce były (no ale to zasługa piszącego te słowa DJ'a :-P Co jak co, ale muzę zawsze jakąś fajną wezmę/wybiorę.

Piszę dopiero teraz, bo wczoraj z tego Łowicza odwiozłem moje słonko do domu i tam zostałem do późnego wieczora. Wypróbowaliśmy jak działa ciasto do pizzy firmy Knorr. Działa smacznie :) Poza tym myślę, że i tak nie pisałoby mi się dobrze ze względu na hałas wytwarzany przez klawiaturę... (nie będę mieszać alkoholi... nie będę mieszać alkoholi... nie będę... itd.).

P.S. Szkoda Tomek, że nie pojechałeś, żałuj. Ale może chociaż te wieczorno-nocne rozmowy telefoniczne pozwoliły Ci poczuć klimat. (Jak jesteś w taktaku dłuuuuużej!!!)

chandler : :
cze 17 2005 niezrozumiałe
Komentarze: 3

Mało skrobię bo trochę zalatany jestem. Dziś o 18 jest msza w drugą rocznicę śmierci mojego dziadka, a potem przychodzą goście na kolację (tzn.rodzina bliska [w większości] i trochę dalsza [w mniejszości]). Niezrozumiałe jest dla mnie to co zobaczyłem (a raczej czego nie zobaczyłem) na cmentarzu, na grobie. Brak kwiatków, które stały już 3 tygodnie i zostały pokapane woskiem. Czyli ukradł je ktoś po to, żeby postawić na innym grobie. Ja rozumiem, że komuś może być przykro, że go nie stać na kwiatki, ale czy ten zmarły byłby szczęśliwy z faktu, że na jego grobie kradzione stoją. Moim zdaniem tu nie chodzi o oddanie jakiejś czci tylko o pokazanie "no proszę, na grobie, o który ja dbam też kwiatki stoją!! widzicie? widzicie?". Taki swoisty "wyścig szczurków", konkursik na "najładniejszą dekorację mogiły". I to chyba przeraża mnie najbardziej. Bo z tych wszystkich bukiecików, wieńców, zniczy to te osoby najbardziej potrzebują modlitwy... [*]

P.S. Wbrew protestom i naciskom wpływowych środowisk ;-P serdecznie chcę na blogu pogratulować Kasi (znanej także "działkowiczom karciarzom" jako KK) tytułu magistra!! Niedługo znów świeża dostawa... :)

chandler : :